Ostatnio pracowałam więcej w kolorze i używałam o wiele częściej markerów, akwareli i kredek właśnie. Kredki nie są moim ulubionym medium, w związku z tym posiadam jedynie te ze średniej półki, czyli Koh-i-noor Hardmuth Polycolor, Progresso i bezdrzewne Bambino z firmy St. Majewski. Do ideału im daleko, ale na moje potrzeby są wystarczające. Być może za jakiś czas rozejrzę się za czymś droższym.
Trzeba Wam wiedzieć, że wszystkie wymienione przeze mnie wyżej marki mają swoje ograniczenia; te w wyższej cenie (Caran d’ache, Prismacolor Premier, Faber Castell Polychromos, Derwent Coloursoft itp.) bardzo dobrze się ze sobą łączą, czyli blendują. Jeśli nie wiedzieliście o co chodzi w temacie niniejszego postu, to już wiecie – o mieszanie się ze sobą kredek. Te tańsze rodzaje nie przyjmują na siebie zbyt wielu warstw – około trzech – i nie łączą się ze sobą jakoś rewelacyjnie (nie są tak miękkie, mają inną konsystencję, tworzą inną powłokę niż produkty typowo artystyczne). Bardzo trudno nimi narysować na przykład rzęsy na zblendowanej wcześniej skórze. Da się nimi oczywiście tworzyć, ale będzie to bardziej żmudne.
Wybierając kredki, musicie sobie dokładnie przemyśleć, do czego będziecie ich używać. Właśnie nie, czy jesteście początkujący, czy nie, tylko jakie będzie ich przeznaczenie, bo to jest najważniejsze. Jeśli – tak jak ja – tworzycie ilustracje w stylu bardziej kreskówkowym, stylizowane, z mocnym obrysem, które nie mają dokładnie odwzorować rzeczywistości, to tańsze kredki zdadzą egzamin. Później, jeśli będziecie mieć środki i takie widzimisię, możecie zainwestować w coś droższego. Jeśli jednak docelowo chcecie wykonywać rysunki z wieloma przejściami tonalnymi, z gładkim wykończeniem, wymagające wielu warstw, prace bardzo realistyczne lub nawet hiperrealistyczne, to od razu sięgnijcie po droższe kredki. Może ich być mniej – te lepszej jakości można kupować na sztuki – ale lepiej Wam się będzie pracowało z tymi typowo artystycznymi. Właśnie w tym wypadku sięgnięcie po marki ze średniej półki może Was do kolorowania zniechęcić i wręcz zastopować wasz rozwój. Jeśli chcecie robić takie „bajery” w kolorowankach, to również sięgnijcie po lepsze produkty.
Natomiast w żadnym razie, jeśli choć trochę poważnie traktujecie rysunek, nie kupujcie kredek szkolnych lub niskiej jakości, które uchodzą za kredki dla początkujących oraz marek stricte marketowych itp. Ich rysiki są bardzo słabo napigmentowane, bardzo źle się ze sobą łączą, drewno jest kiepskiej jakości, przez co trudno kredkę zatemperować w szpic. Kredka ma tendencje do kruszenia się, jednym słowem: katorga. Oczywiście można przy ich użyciu stworzyć niesamowite dzieła, jeśli zastosujemy sztuczki opisane przeze mnie poniżej, jednak ilość czasu, jaką na to trzeba poświęcić, według mnie nie rekompensuje ich niskiej ceny.
W porządku, skoro już mamy wyjaśnione różnice między różnymi markami kredek, możemy przejść do trików związanych z blendowaniem. Chcąc uzyskać gładkie wykończenie rysunku i wymieszać kolory, mamy kilka opcji do wyboru:
- Blendowanie przy użyciu samych kredek (1) – najlepsza metoda z bardzo dobrymi kredkami (ja przykłady wykonywałam kredkami Progresso, więc efekt nie był spektakularny). Nakładamy je na siebie warstwami. Najpierw warstwę bazową, (na naszym obrazku jest to kolor żółty) potem obok niego i delikatnie na nim drugi kolor, który chcemy z nim zmieszać (na przykładzie pomarańczowy) np. by pocieniować jakiś obiekt, następnie nakładamy znowu kolor bazowy, tak, by przeciągnąć pigment z drugiego koloru (w moim przypadku kolorowałam z lewej na prawą). Ma to ten minus, że trzeba się przy tym dużo namachać – nie jest to rozwiązanie dla ludzi o słabych nadgarstkach.
- Blendowanie na tłusto (2) np. oliwką dla dzieci. Ja użyłam odrobiny oleju lnianego, który trzymałam w szufladzie do farb olejnych. Blendowanie wyszło bardzo fajnie, ale mimo, że użyłam naprawdę grubej kartki (jest to papier do akwareli o gramaturze 300 g na m2) z drugiej strony lekko widoczna jest tłusta plama. A olej niestety ma tendencję do rozpuszczania / trawienia papieru i z czasem obawiam się, że coraz bardziej będzie ta plama widoczna. Z kolei pokrywać gesso (czyli gruntem) papier pod kredki jakoś mi się nie widzi… Jeśli Wy używacie oliwki lub po moim poście zdecydujecie się ją wypróbować, dajcie znać w komentarzu, jakie macie na ten temat odczucia. Dodatkowym minusem było takie lekkie rozpłynięcie się koloru dookoła. Jeśli chodzi o samo wykonanie, to wygląda ono analogicznie jak w pierwszym przykładzie, tylko zamiast ponownego nakładania koloru bazowego, nakładamy pędzelkiem lub patyczkiem kosmetycznym oliwkę. Ja osobiście wolę patyczek, ponieważ dokładnie rozciera kolory.
- Blendowanie na mokro alkoholem (3) w moim przypadku był to najzwyczajniejszy spirytus, ale blendowałam też kredki blenderem alkoholowym Copic (co wychodziło bardzo fajnie, tylko brudziło końcówkę markera – chociaż podobno można ją oczyścić produktem o nazwie Zest it deep pen nib cleaner). Jest to mój chyba ulubiony sposób, ponieważ alkohol szybko wysycha i nie wymaga to nakładania dużego nacisku przy mieszaniu kolorów.
- Blendowanie na sucho białą kredką (4). Ma ten minus, że rozjaśnia nieco oba kolory i tracimy pigmentację i nasycenie kredek. Dodatkowo, jak każde mieszanie na sucho, wymaga większego nacisku niż blendowanie na mokro.
- Blendowanie na sucho blenderem w kredce (5). Ja używałam takiego blendera z firmy Derwent, Jest to bardzo fajne rozwiązanie; dobrze miesza kredki, ale ma dwa minusy: po pierwsze na wierzchu już nic za bardzo nie nałożymy (jest to utrudnione, ponieważ blender tworzy na kredkach powłokę), po drugie – nacisk, wspominany już wyżej.
- Nie mogę niestety zaprezentować tego na przykładzie, ponieważ nie posiadam jeszcze tego medium, ale zblendować możemy kredki również na mokro specjalnie przeznaczonym do tego preparatem, który nazywa się: Zest it pencil blend. O produktach Zest it dowiedziałam się od Artopolosis, którą serdecznie z tego miejsca pozdrawiam.
Kredki plus inne media
Pamiętajcie też, że kredki bardzo fajnie można mieszać z innymi mediami jak markery alkoholowe czy akwarele i tworzyć ciekawe prace technikami mieszanymi. Ja często z tych metod korzystam i jestem bardzo zadowolona z efektów. Kredki nałożone na techniki wodne, czy w moim przypadku na Copici, dodają fantastycznego kontrastu. Natomiast użycie wspomnianych technik jako podkładu może znacząco przyspieszyć wykonanie pracy przy użyciu kredek. Jest to więc połączenie warte rozważenia.
Więcej trików nie znam, ale myślę, że tych przedstawionych przeze mnie wystarczy na kilka fajnych eksperymentów. Napiszcie w komentarzach, czy wykorzystaliście któryś z nich i jak Wam poszło. Jeśli znacie jakieś inne rozwiązania, również dajcie znać 🙂